
Ekspedycje Kulinarne KW Kraków – jedzenie w górach
7 marca 2023
Wypadki na via ferratach. Austria (lata 2008-2018)
6 kwietnia 2023
AUTORATOWNICTWO | BRADYKARDIA | CZYM JEST SZOK WISZENIA | HIPOWOLEMIA | OMDLENIE ZWIĄZANE Z PODWIESZENIEM | ORTOSTATYCZNY WSTRZĄS ZWIĄZANY Z PODWIESZENIEM | PIERWSZA POMOC | PRACE NA WYSOKOŚCI | RATOWNICTWO | RATOWNICTWO NA VIA FERRATACH | RESCUE DEATH | SUSPENSION TRAUMA | SZOK WISZENIA | ŚMIERĆ PRZEZ URATOWANIE | TACHYKARDIA | TRAUMA PODWIESZENIA | TRAUMA WISZENIA | URAZ ZWIĄZANY Z PODWIESZENIEM | VIA FERRATY | WYPADEK NA WYSOKOŚCI
Spis treści
- 1. Bierność zabija
- 2. U kogo może wystąpić szok wiszenia?
- 3. Czym jest szok wiszenia?
- 4. Objawy szoku wiszenia. Suspension trauma
- 5. Ile tak naprawdę mamy czasu?
- 6. Autoratownictwo. Ratownictwo. Śmierć przez uratowanie
- 7. Pierwsza pomoc przy objawach szoku wiszenia
- 8. Siedzę sobie, oglądam film i cierpną mi nogi. O co chodzi?
- 9. Podsumowanie - szok wiszenia (suspension trauma)
- 10. Podziękowania
- 11. Literatura, którą warto przeczytać
1. Bierność zabija
Korzystanie z odpowiedniego sprzętu zabezpieczającego nas przed upadkiem z wysokości (np. z lonży na via ferraty, z liny wspinaczkowej i innego sprzętu np. na via ferraty) zazwyczaj chroni nas przed ciężkimi urazami i śmiercią. I wydawałoby się, że samo powstrzymanie upadku z wysokości, o ile nie doszło do ciężkich obrażeń podczas lotu, załatwia całą sprawę. Przelecieliśmy się na sprzęcie, zawisnęliśmy na linie, nic nam się nie stało, jesteśmy trochę wystraszeni, ale wisimy bezpiecznie. Możemy odetchnąć, spokojnie zastanowić się nad naszą sytuacją i wreszcie, jeżeli zajdzie konieczność, poprosić o pomoc.
Niestety, samo powstrzymanie upadku z wysokości nie rozwiązuje wszystkich problemów. Co więcej, wiszenie w uprzęży po zaliczonym locie błyskawicznie zaczyna przysparzać nam kolejnych, bardzo poważnych kłopotów. I nie chodzi tutaj o dyskomfort fizyczny, w jakim się znajdujemy, ale o coś bardziej niebezpiecznego, a mianowicie o medyczne zjawisko zwane szokiem wiszenia (suspension trauma).
Szok wiszenia, pisząc oględnie, to wstrząs spowodowany zatrzymaniem krążenia krwi w kończynach dolnych na skutek biernego i długotrwałego wiszenia w uprzęży. Moi koledzy lekarze, zapewne w tym miejscu mocno będą oponować sugerując, że to nie jest takie proste, i nie zawsze ryzyko jest takie, jak się je przedstawia, szczególnie teraz, gdy posiadamy tak świetny sprzęt, ale badania prowadzone od wielu lat udowadniają (nie wnikając teraz w zawiłości medyczne), że bezwładne, czy też bierne wiszenie w uprzęży ma ścisły związek z zaburzeniami krążenia.
Przeglądając artykuły poświęcone temu zagadnieniu na stronie waszyngtońskiej Biblioteki Medycznej (National Library of Medicine, zob. również literaturę pod artykułem) możemy natrafić na informacje, że osoby wiszące biernie w uprzęży już od 7 minuty zaczynają odczuwać niepokojące zmiany w swoim organizmie. Niektóre źródła podają z kolei, że już od trzeciej minuty wiszenia, gdy nie mamy możliwości odciążenia nóg, np. poprzez podparcie się o skalną półkę, pojawiają się pierwsze symptomy szoku wiszenia, np. cierpnące nogi, przyspieszony oddech, nadmierne pocenie się itp.
Szok wiszenia, chociaż przez wielu specjalistów postrzegany jest jako zagrożenie czysto teoretyczne (czy aby na pewno?), niesie ze sobą potencjalnie śmiertelne konsekwencje. Nie ma znaczenia fakt, jak niektórzy twierdzą, że gdy jesteśmy świetnie wytrenowanymi osobami, zagrożenie szokiem wiszenia nas nie dotyczy. Z medycznego punktu widzenia szok wiszenia dotyczy właśnie wszystkich, bez jakichkolwiek wyjątków, bowiem to nie poziom wytrenowania jest tutaj najważniejszy (chociaż może nam to odrobinę pomóc), a upływający czas, grawitacja, nasza bierna postawa podczas wiszenia w uprzęży i w konsekwencji niebezpieczne zaburzenia procesów fizjologicznych.
Osobą biernie wiszącą w uprzęży wspinaczkowej może być każdy z nas. Na przykład może to być silny wspinacz skalny, który w wyniku lotu doznał urazu i nie może samodzielnie działać. To może być również początkujący turysta ferratowy, który wędrując po trudnej via ferracie spadł, zawisł na lonży, a jego niewystarczająca sprawność fizyczna, oraz brak odpowiednich umiejętności (np. z autoratownictwa na via ferratach) całkowicie unieruchomiły go w pozycji wiszącej, w trudnym terenie.
2. U kogo może wystąpić szok wiszenia?
W języku polskim niezbyt powszechnie funkcjonuje pojęcie zwane szokiem wiszenia, a już na pewno nie spotkamy się z nim zbyt często w środowisku górskim, czy w środowisku wspinaczkowym. Wydaje się to bardzo dziwne, ponieważ wystąpienie tego zjawiska ma bardzo często miejsce właśnie podczas uprawiania sportów górskich i wspinaczkowych, a więc aktywności w których do czynienia mamy z wysokością i z uprzężami.
Szok wiszenia może dopaść wszystkich, a więc wspinaczy skalnych, speleologów, ratowników górskich, ale również cyrkowców estradowych, kaskaderów, czy też pracowników wysokościowych (szczególnie ci ostatni są zagrożeni, gdy posługują się uprzężami z punktem zaczepienia na plecach). Wisieć w uprzęży może nie tylko wspinacz, czy alpinista przemysłowy, ale również spadochroniarz, który w wyniku wypadku zawisł np. na drzewie i nie jest wstanie sam sobie poradzić. Słowem, każdy użytkownik, który stosuje uprzęże chroniące przed upadkiem z wysokości jest tym zjawiskiem zagrożony.
3. Czym jest szok wiszenia?
Suspension trauma, bo tak opisywane jest to zjawisko w literaturze zagranicznej, w Polsce jakoś nie bardzo może doczekać się precyzyjnego i definicyjnego określenia. A skoro to zjawisko nie posiada ujednoliconego nazewnictwa, używać możemy wielu określeń. W języku polskim suspension trauma określane jest w następujący sposób: „uraz związany z podwieszeniem”, „ortostatyczny wstrząs związany z podwieszeniem”, czyli nadmierne obniżenie ciśnienia tętniczego, „trauma podwieszenia”, „trauma wiszenia”, a także „omdlenie związane z zawieszeniem”, oraz właśnie „szok wiszenia.” Szok wiszenia to chyba najbardziej popularne określenie w języku polskim, ale nadal jakoś słabo dostrzegane w dziedzinach, w których mamy do czynienia z uprzężami i wysokością. Przynajmniej tak to z pozoru wygląda.
Problem związany z szokiem wiszenia od wielu lat opisywany jest w zagranicznej literaturze i dość powszechnie omawiany również na platformie Youtube w języku angielskim, ale już w języku polskim jakoś nie jest dostrzegany. Czy wynika to z faktu, że to zjawisko nie jest tak groźne, jak go malują zagraniczne źródła, czy może dlatego, że brakuje nam odpowiedniej wiedzy?
W tej kwestii możemy natrafić na wiele ideologicznych sporów i przekonań, które kwestionują oficjalne badania nad tym zjawiskiem. Wystarczy zacytować wypowiedź jednego z użytkowników forum o paralotniach, który twierdzi, że „Jeśli ciężar ciała spoczywa na taśmach udowych, to można wisieć aż się spleśnieje”. Naprawdę tak uważamy? To może zróbmy sobie mały eksperyment. Zawiśnijmy biernie na uprzęży wspinaczkowej przez 15 minut (np. na gri gri, żeby móc szybko się wycofać) i zobaczmy jak reaguje nasz organizm. Będziemy bardzo zdziwieni.
No dobrze, czym zatem jest to zjawisko? Szok wiszenia, a więc szok związany z podwieszeniem, czy też trauma wiszenia to niebezpieczna reakcja organizmu człowieka zawieszonego w uprzęży wspinaczkowej przez dłuższy czas. Problem wiąże się bezpośrednio z zaburzeniami krążenia krwi w organizmie w wyniku działania grawitacji i nacisku pasów udowych uprzęży na naczynia krwionośne (m.in. upośledzony nawrót krwi z kończyn dolnych). Nasz organizm jako systemem naczyń połączonych, działa prawidłowo tylko wtedy, gdy natleniona krew może swobodnie krążyć. Zbyt długie przebywanie w nienaturalnej dla nas pozycji zwisu, dodatkowo w uciskającej nas uprzęży wspinaczkowej, nie tylko ogranicza przepływ krwi, ale również prowadzi do jej niebezpiecznego zalegania w nogach. Efekt ten potęguje właśnie grawitacja.
Nasze serce potrafi wpompować krew do tętnic, ale już jej nie potrafi skutecznie wypompować. Dlatego układ krwionośny działa prawidłowo tylko wtedy, gdy wspierany jest przez tzw. pompę mięśniową (pompę żylną). Główne pnie naczyniowe (krwionośne) rozprowadzające krew do naszych nóg i z powrotem poprowadzone są pomiędzy mięśniami szkieletowymi. Mięśnie szkieletowe, gdy pracują, wywierają nacisk na żyły (zwiększają ciśnienie) i ułatwiają transport krwi. I nie chodzi tutaj o same tętnice, które posiadają grubą, sprężystą ścianę, świetnie przekazują falę ciśnienia i redystrybuują krążenie tętnicze, ale właśnie o żyły (chociaż nacisk na same tętnice jest równie istotny w omawianym zagadnieniu). Naczynia żylne posiadają cienką, „flakowatą” ściankę z ubogą ilością mięśni gładkich i to one są właśnie podatne na nacisk z zewnątrz. Gdy brakuje pompy żylnej, a więc pracy mięśni uciskających na naczynia krwionośne, pojawia się problem z prawidłowym krążeniem krwi. „Naczynia żylne nie mają budowy pozwalającej na sprawne przekazywanie fali ciśnienia i właśnie dlatego tak istotna w ich działaniu jest pompa mięśniowa”.
Żeby efekt pompy mięśniowej działał prawidłowo musimy mieć możliwość pracy mięśniami nóg, a gdy wisimy biernie w uprzęży nie jest to już możliwe, lub jest, ale w sposób bardzo ograniczony. Tymczasem grawitacja nadal ściąga naszą krew do nóg zaburzając krążenie. Gdy do mózgu, największego konsumenta tlenu, zaczyna docierać mniej krwi, pojawiają się niebezpieczne zaburzenia (np. niedotlenienie). To one mogą nas dość szybko zabić!
Rzecz jasna, w warunkach naturalnych, stojąc swobodnie na gruncie, nasz organizm potrafi sobie w takiej sytuacji poradzić (chociaż z tym „poradzić” bywa różnie). Gdy nasz mózg dostaje za mało tlenu, dochodzi do omdlenia, a my wywracając się, ułatwimy powrót krwi do serca i dalej do mózgu. Wisząc jednak w uprzęży, nawet po utracie przytomności, wciąż pozostajemy w pozycji dla nas nienaturalnej. Krew grawitacyjnie ucieka do nóg, ale już nie chce powrócić (będąc nieprzytomnym wisimy bezwładnie, więc to ryzyko jest trochę mniejsze), zatem nasz mózg uruchamia mechanizmy obronne, które zamiast pomóc, potęgują jeszcze szok wiszenia. Upośledzony nawrót krwi do tułowia spowodowany grawitacją, uciskiem na naczynia żylne, oraz zahamowaniem pompy mięśniowej, generuje spadek ciśnienia krwi, a więc pojawia się spadek perfuzji istotnych narządów (perfuzja określa przepływ natlenionej krwi przez tkankę, narząd itp.). W wyniku spadku perfuzji pojawić się może hipowolemia (hipoperfuzja górnej połowy ciała; zjawisko niewystarczającej objętości krwi krążącej do objętości naczyń krwionośnych; a także zmniejszenie przepływu krwi), a więc stan, w którym krwi jest za mało względem pojemności serca (serce pracuje „na pusto”). Gdy płynu jest za mało organizm podnosi ciśnienie, wzrasta tempo pracy serca i przyspieszany jest oddech (tu z kolei pojawić się może tachykardia, czyli częstoskurcz – bicie serca powyżej 100 uderzeń na minutę. Tachykardia należy do mechanizmów kompensacyjnych, mających na celu podniesienie perfuzji krwi, czyli przepływu natlenionej krwi).
Wszystkie te mechanizmy obronne mają za zadanie skompensować niedobory natlenionej krwi, ale ta, gdy wisimy uprzęży, zamiast wracać do serca, zostaje jeszcze bardziej wtłoczona do nóg i tam częściowo „uwięziona”, właśnie z powodu: grawitacji, ucisku uprzęży, oraz z powodu upośledzenia pompy mięśniowej (upośledzony nawrót krwi do tułowia).
Na pewnym etapie rozwijającego się wstrząsu włączony zostanie mechanizm tzw. centralizacji krążenia, czyli przy spadku ciśnienia krwi dojdzie do „przekierowania krążenia” do życiowo ważnych narządów, z upośledzeniem krążenia obwodowego (spadek ukrwienia kończyn), ale gdy spora część krwi pozostanie w dolnych partiach naszego ciała, sytuacja stanie się wyjątkowo niebezpieczna. Może dojść do wstrząsu hipowolemicznego, który już „na skróty” prowadzi do śmierci.
Gdy w górnych partiach naszego ciała spada ilość potrzebnej krwi, może pojawić się również zjawisko bradykardii, czyli obniżenia tempa pracy serca z powodu małej ilości krwi, niedostatecznie wypełniającej naczynia krwionośne (na skutek wstrząsu hipowolemicznego). Bradykardia może również wystąpić na skutek nadmiernej ilości krwi wypełniającej naczynia krwionośne, która po przywróceniu odpowiedniego krążenia, gdy uratowany leży już na ziemi, wraca w dużych ilościach do serca, i jakby go przepełnia. A to z kolei sprawia, że ciśnienie krwi zaczyna spadać, inaczej serce nie będzie miało szans na przepompowanie tak dużej ilości płynów. (Bradykardia pojawia się już przy zaawansowanym wstrząsie, jako „wyraz załamania mechanizmów kompensacyjnych” i od tego miejsca często nie ma już odwrotu).
Gdy w jakiś sposób uda nam się przywrócić krążenie (np. po długim wiszeniu), pojawia się kolejny problem. Powracająca krew jest mocno nienatleniona (gdy biernie wisimy kilkanaście minut) i w pewnym sensie „toksyczna” w wyniku niekorzystnych przemian beztlenowych. A gdy nasz mózg zaczyna dostawać nienatlenioną i toksyczną krew zapaść zaczyna się jeszcze pogłębiać. Tak czy siak, jeżeli jeszcze nie straciliśmy przytomności w wyniku hipowolemii i bradykardii, to na skutek powrotu nienatlenionej krwi do mózgu na pewno dojdzie do jej utraty. To z kolei całkowicie wyłączy działanie pompy mięśniowej (w końcu walczymy zawsze do końca) i zapaść jeszcze się pogłębi.
Od tego momentu nasz niedotleniony mózg zacznie umierać, a wraz z nim zaczną ustawać wszelkie czynności życiowe. Cały proces, od zawiśnięcia na uprzęży do utraty przytomności i śmierci może trwać do 30 minut, przy czym, pierwsze oznaki mogą pojawić się już po 3 minutach bezwładnego wiszenia (np. drętwienie nóg). Wystarczy tylko, że pozostaniemy bierni.
4. Objawy szoku wiszenia. Suspension trauma
Zanim dojdzie do utraty przytomności i w efekcie do śmierci, pojawiają się subtelne symptomy, które świadczą o zaburzeniach krążenia krwi, ale mogą one być interpretowane jako zwyczajne odczucia, towarzyszące nam w takiej sytuacji. W końcu, zaliczyliśmy lot i jesteśmy w stresie. Łatwo je przeoczyć, a gdy tak się stanie zagrożenie życia błyskawicznie rośnie.
Objawy szoku wiszenia, które już po paru minutach mogą się pojawić to: uczucie drętwienia nóg, uczucie słabości, zawroty głowy, niewyraźne widzenie, nudności, bladość skóry, pocenie się, odczuwanie duszności (gdy jesteśmy w uprzęży pełnej, a więc biodrowo-piersiowej będzie ono jeszcze silniejsze poprzez nacisk na klatkę piersiową), nadciśnienie, spadek ciśnienia krwi i wreszcie utrata przytomności i śmierć w wyniku niedotlenienia.
Sama utrata przytomności jest nagła, nieprzewidywalna i bardzo indywidualna. Może ona nastąpić już po kilkunastu minutach bezwładnego wiszenia, a często nawet wcześniej.
5. Ile tak naprawdę mamy czasu?
W oparciu o prowadzone badania i artykuły naukowe, czas, jaki mamy od wypadku, czyli od momentu bezwładnego zawiśnięcia w uprzęży, do utraty przytomności i wreszcie do śmierci wynosi średnio od 6 do 20 minut (czasami 30 min). Przy czym, ustalenie indywidualnego czasu dla każdego z nas nie jest możliwe, ponieważ zmiennych jest zbyt wiele i nie sposób je wszystkie zbadać, ani tym bardziej dookreślić. Pewne jest natomiast to, że takie czynniki jak palenie tytoniu, picie alkoholu, nadwaga, bardzo słaba kondycja fizyczna, choroby krążenia mogą zwiększać ryzyko, czyli skrócić czas przeżycia osoby zawieszonej biernie w uprzęży.
W niektórych wypadkach ten czas może ulec wydłużeniu, ale w dużej mierze zależy to od naszej aktywności fizycznej w trakcie wiszenia. Osoby wiszące bezwładnie, na skutek wypadku i utraty przytomności umrą szybciej od osób, które pozostaną aktywne. Bycie aktywnym w takiej sytuacji oznacza m.in. pracę nóg, np. szukanie oparcia dla nich na skale i odciążanie uciskanych ud (pompa mięśniowa), bądź zmienianie pozycji zwisu z pozycji wertykalnej do pozycji horyzontalnej (jakbyśmy chcieli się położyć w powietrzu), lub unoszenie i utrzymywanie kolan na wysokości klatki piersiowej. Gdy nasze nogi znajdują się na tej samej wysokości co serce, lub gdy utrzymujemy pozycję siedzącą możemy zyskać sporo czasu. Oczywiście nie wyeliminuje to ucisku na uda, ale na pewno znacznie pomoże w poprawieniu krążenia, a tym bardziej zmniejszy ryzyko zalegania niedotlenionej krwi w dolnych partiach naszego ciała.
Jeżeli znamy techniki ratownicze i autoratownicze, i potrafimy sprawnie działać to jesteśmy wstanie całkowicie od siebie odsunąć ryzyko wystąpienia szoku wiszenia (o ile nie ulegliśmy ciężkim urazom). W takich sytuacjach, mając odpowiednio opanowane techniki linowe, możemy błyskawicznie przejść ze zwisu do fazy podchodzenia na linie, lub do podchodzenia na rozprutej lonży via ferrata (zależy to od aktywności sportowej, jaką uprawiamy). Możemy to jednak zrobić tylko wtedy, gdy mamy odpowiednią ilość sprzętu i potrafimy się nim posługiwać.
W praktyce, wystarczyłoby posiadać dwa repsznury (liny pomocnicze) o długości 80 cm, zszywaną pętlę wspinaczkową o długości 120 cm, oraz dwa karabinki zakręcane typu HMS. Oczywiście, im więcej mamy sprzętu, tym takie zadanie staje się prostsze.

6. Autoratownictwo. Ratownictwo. Śmierć przez uratowanie
Gdy poruszamy się w terenie zagrożonym upadkiem, np. podczas uprawiania turystyki via ferratowej lub podczas wspinaczki skalnej szybkość działania ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa naszego i naszych partnerów. W sytuacji zagrożenia lotem, i w efekcie, gdy do niego dojdzie, czasu jest zbyt mało, żeby liczyć na skuteczną pomoc ratowników. Przybycie ratowników wymaga niestety czasu (średnio od 30 do 90 minut), a my lub nasz partner wiszący w uprzęży tego czasu zwyczajnie nie mamy.
Znając ryzyko jakie niesie szok wiszenia, jasnym staje się fakt, że jeżeli sami sobie błyskawicznie nie pomożemy, to nikt inny nam tej pomocy szybko nie przyniesie.
6.1. Co robić będąc ofiarą wypadku na wysokości (via ferrata, wspinaczka, lodowce)?
Gdy jesteśmy ofiarą wypadku (np. po zaliczeniu lotu na via ferracie) możemy znacząco poprawić swoją sytuację, ale musimy działać od razu. O to kilka scenariuszy i sposobów walki z ryzykiem wystąpienia szoku wiszenia.
-
Znamy techniki linowe, potrafimy podchodzić na węzłach zaciskowych i posiadamy odpowiedni sprzęt. Ze zwisu w uprzęży przechodzimy do fazy podchodzenia na linie, bądź podchodzenia po rozprutym absorberze lonży. Rozpoczynamy swoją ewakuację tak szybko, jak to możliwe. Ryzyko szoku wiszenia zostaje zażegnane.
-
Nie potrafimy sobie sami pomóc, więc czekamy na ratunek. Zdajemy sobie sprawę, że zagraża nam szok wiszenia. Wykonujemy telefon do służb ratunkowych precyzyjnie opisując swoją sytuację. Żeby zachować przytomność i skutecznie walczyć z szokiem wiszenia zaczynamy unosić kolana na wysokość bioder, albo wyżej. Jeżeli możemy podtrzymujemy nogi ramionami. Dzięki temu pozostajemy w pozycji siedzącej. W takim układzie możemy zyskać dużo więcej czasu.
-
Innym sposobem na ratunek jest poruszanie nogami jakbyśmy jechali na rowerze. Wywołując skurcze mięśni naciskamy na naczynia krwionośne i zwiększamy przepływ krwi (tzw. pompa mięśniowa). Niestety, zdajemy sobie sprawę, że w taki sposób możemy pracować nogami tylko przez kilka, kilkanaście minut (narastające zmęczenie).
-
Jeżeli posiadamy pętlę wspinaczkową o długości min. 120 cm (warto posiadać dwie sztuki), montujemy ją do łącznika centralnego uprzęży wspinaczkowej, następnie przekładamy ją pod kolanami i ponownie podpinamy do łącznika za pomocą karabinka lub wiążąc prosty węzeł (np. supeł, kluczka). Powstanie w ten sposób podpórka, która będzie utrzymywać nogi zgięte w kolanach. Same kolana powinny znajdować się co najmniej na wysokości naszych bioder, dzięki temu znacznie spowolnimy grawitacyjny odpływ krwi do nóg. Pamiętajmy też o napinaniu mięśni nóg (pompa mięśniowa). Długość pętli wspinaczkowej zależna jest od naszego wzrostu. Pętla wspinaczkowa o długości 120 cm idealnie pasuje dla osoby o wzroście 182 cm. Osoby niższe również z powodzeniem wykorzystają pętle o tej długości, ale będą musiały je wyregulować (skrócić) np. węzłem kluczka. Osoby wyższe, np. 190 cm i więcej, powinny zakupić sobie pętle od 150 do 180 cm.
-
Jeżeli posiadamy długą pętlę wspinaczkową, np. 180 cm lub dłuższą, możemy zapiąć ją do pętli udowej uprzęży wspinaczkowej (z lewej i z prawej strony uprzęży), lub do łącznika centralnego uprzęży, odpowiednio ją wyregulować i stworzyć coś na wzór akrobatycznego trapezu. Pozwoli nam to stanąć w pozycji równowagi i zmniejszyć nacisk na tętnice udowe. Innym dobrym rozwiązaniem jest wykorzystanie dwóch niezależnych, zszywanych pętli wspinaczkowych o długości 120 cm lub więcej i zamocowanie ich na krawat do łącznika centralnego uprzęży wspinaczkowej. W tak zamontowane i dopasowane do naszego wzrostu pętle wsadzamy stopy i unosimy się na nich do pozycji wyprostowanej. Prostując nogi i spinając całe ciało znacząco zmniejszymy nacisk pętli uprzęży na nasze uda. Przy okazji praca naszych mięśni nóg usprawni przepływ krwi.
-
Jeżeli nie mamy żadnego sprzętu możemy spróbować przyjąć pozycję horyzontalną, tak jakbyśmy chcieli się położyć. Nie jest to łatwe, ale w ten sposób uniesiemy nogi na wysokość, która usprawni przepływ krwi.
-
Wisząc w uprzęży w pozycji pionowej starajmy się przenosić ciężar ciała raz na lewą, raz na prawą stronę. Dzięki tym manewrom rozluźniamy na ułamek sekundy nacisk pętli udowych. Przypomina to trochę siadanie raz na lewym, raz na prawym pośladku.
-
Jeżeli mamy możliwość opieramy nogi o skałę, unosząc je na taką wysokość, żeby przyjąć pozycję L. Będąc w pozycji L istnieje możliwość zluzowania pętli udowych na klamrach i ich nieznaczne przesunięcie bliżej kolan. W tej pozycji nacisk na naczynia krwionośne będzie mniejszy.
- Jeżeli mamy kontakt ze skałą poszukajmy stopni skalnych, na których moglibyśmy chwilę odpocząć. Nawet bardzo gładka skała potrafi mieć małe stopnie, które można wykorzystać. W ten sposób będziemy odciążać pętle udowe i zyskamy na czasie.
-
Zachowajmy spokój, informujmy świadków o zagrożeniu, o swoim stanie zdrowia i możliwych objawach szoku wiszenia.
6.2. Co robić, gdy jesteśmy świadkami wypadku (via ferrata, wspinaczka, lodowce)?
Gdy jesteśmy świadkami wypadku i posiadamy sprzęt (linę wspinaczkową, karabinki, może nawet bloczki) powinniśmy przejść błyskawicznie do działania. Nie mając tych rzeczy, również powinniśmy działać, chociażby poprzez poinstruowanie poszkodowanego o zagrożeniu i metodach walki z szokiem wiszenia. Pamiętajmy, że osoba wisząca bezwładnie w uprzęży ma bardzo mało czasu. O to co możemy zrobić:
-
Wezwijmy na pomoc ratowników i przekażmy im komplet informacji, w tym informację o ryzyku wstąpienia szoku wiszenia (suspension trauma).
-
Poinstruujmy osobę poszkodowaną o zagrożeniu szokiem wiszenia i o metodach walki z tym zagrożeniem (praca mięśni nóg, oparcie dla stóp, unoszenie kolan itp. - zobacz wyżej).
-
Jeżeli możemy, podajmy jej pętlę wspinaczkową i pokażmy w jaki sposób może wykonać podpórkę na stopy.
-
Zbudujmy stanowisko asekuracyjne nad osobą poszkodowaną i jeżeli jest to konieczne zjedźmy do niej na linie. Przywiążmy ją do liny wspinaczkowej za pomocą węzła lub za pośrednictwem węzła i karabinka zakręcanego HMS. Wróćmy do stanowiska i zbudujmy układ do wyciągania, np. metoda U, flaszencug i pochodne.
-
Wciągnijmy osobę poszkodowaną w bezpieczne miejsce. Jeżeli nie jest to możliwe, podciągnijmy ofiarę wypadku na tyle wysoko, żeby móc wypiąć np. karabinki lonży na via ferrata. Następnie odpowiednią techniką opuśćmy osobę poszkodowaną do podstawy ściany lub w inne bezpieczne miejsce.
-
Zjedźmy lub zejdźmy błyskawicznie do osoby poszkodowanej. Przystąpmy do udzielania pierwszej pomocy.
-
Poczekajmy na przybycie ratowników.
6.3 Śmierć przez uratowanie. Rescue death
„Ratownicy z łatwością mogą zabić ofiarę szoku związanego z wiszeniem i niejednokrotnie to zrobili.” Jak to możliwe? Natychmiastowe położenie osoby poszkodowanej, a więc długo wiszącej w uprzęży (np. 20-30 min) i pozostającej w stanie nieprzytomności (ale wciąż oddychającej) może doprowadzić do zatrzymania czynności serca. Za podstawę tego twierdzenia możemy przyjąć następujące wyjaśnienie.
Zalegająca w nogach krew, pozbawiona tlenu (metabolizm beztlenowy, tzw. toksyczna krew o zmienionym pH) wraca do prawego przedsionka serca, ale przy dużo większym ciśnieniu i z dużo większą objętością. Tymczasem wiemy, że organizm, gdy ofiara jeszcze wisiała w uprzęży, sam się bronił przed niedotlenieniem zwiększając ciśnienie krwi i częstotliwość pracy mięśnia sercowego. Gdy dojdzie do nagłego wzrostu objętości krwi w prawej komorze serca (do tego jeszcze niedotlenionej), i zwiększy się ciśnienie, pojawić się może skrajna bradykardia. Praca serca zostanie mocno spowolniona, pogłębi się proces niedotlenienia mózgu i w efekcie końcowym dojdzie do zatrzymania krążenia i śmierci. A wszystko to przez nagłe położenie osoby poszkodowanej.
Zakłada się, że po ewakuacji osoba poszkodowana powinna przyjąć pozycję siedzącą ze zgiętymi nogami, utrzymując kolana w linii podbródka i w takiej pozycji powinna pozostać przez co najmniej 30 minut. Po pierwsze, zwolni to proces powrotu niedotlenionej krwi do serca, a po drugie, umożliwi wprowadzenie tzw. procesu adaptacji, czyli adaptowania układu krwionośnego, tempa pracy serca, ciśnienia krwi itp. do zmieniających się warunków (powrotu do warunków naturalnych, w jakich funkcjonujemy na co dzień). Proces adaptacji to również proces powolnego kładzenia osoby poszkodowanej i powinien on być prowadzony przez wykwalifikowany personel medyczny (o ile jest to możliwe). W trakcie adaptacji powinniśmy czujnie monitorować procesy życiowe osoby poszkodowanej (oddech, krążenie krwi itp.).
Po przybyciu ratowników na miejsce zdarzenia należy taką osobę błyskawicznie przetransportować do szpitala i poddać kilkudniowej obserwacji. Niekorzystne zmiany biochemiczne w organizmie poszkodowanego, szczególnie po długim wiszeniu w stanie nieprzytomności, mogą doprowadzić do śmierci nawet do kilku dni po wypadku.
Pamiętajmy, żeby poinformować ratowników o możliwym wystąpieniu szoku wiszenia (suspension trauma).
7. Pierwsza pomoc przy objawach szoku wiszenia
Akcja ratownicza i pierwsza pomoc, bez względu na miejsce, w którym się znajdujemy, muszą być rozpoczęte błyskawicznie. Zbudowanie stanowisk asekuracyjnych, przygotowanie sprzętu, układów wyciągowych, dotarcie do poszkodowanego, to procesy bardzo długie. Rzadko kiedy zdarza się przeprowadzenie akcji ratowniczej, a więc uratowanie osoby poszkodowanej, w czasie krótszym niż kilkanaście minut, a do tego musimy jeszcze udzielić osobie poszkodowanej pierwszej pomocy. Mając to na względzie, pamiętajmy, gdy tylko dojdzie do wypadku działać musimy od razu.
Niestety, środowisko górskie i wspinaczkowe z założenia jest środowiskiem bardzo trudnym. Gdy towarzyszy nam ekspozycja, duża wysokość, znaczne oddalenie od cywilizacji i gdy dołożymy do tego jeszcze niestabilną pogodę, pomoc ratowników nadejdzie (o ile w rejonie działają powołane grupy ratownicze), ale zazwyczaj z bardzo dużym opóźnieniem. Niedopuszczalne jest pozostawienie osoby poszkodowanej samej sobie, w pozycji niezmienionej, tj. w pozycji wiszącej, i czekanie na przybycie ratowników. Jeżeli tylko możemy, musimy działać, ale tylko wtedy, gdy potrafimy i mamy do tego narzędzia. Musimy pamiętać, że jedną ze złotych zasad ratownictwa, w tym ratownictwa górskiego, jest przede wszystkim bezpieczeństwo ratowników. W sytuacji, gdy nie możemy działać, bo nie potrafimy i nie mamy do tego narzędzi, pozostańmy przynajmniej w kontakcie z osobą poszkodowaną i instruujmy ją w jaki sposób powinna się zachowywać (walka z czasem).
Kroki postępowania podczas udzielania pierwszej pomocy:
-
Należy błyskawicznie dotrzeć do poszkodowanego i sprowadzić go w bezpieczne miejsce (np. technikami linowymi, zob. kurs asekuracji i autoratownictwa na via ferratach).
-
Jeżeli poszkodowany, wiszący w uprzęży, zgłasza objawy szoku wiszenia, należy kazać mu poruszać się, spinać mięśnie itp. (zob. pkt. 6.1).
-
Gdy poszkodowany jest w bezpiecznym miejscu, ale ma objawy szoku wiszenia (wisiał kilkanaście minut), należy ułożyć go w pozycji siedzącej (zob. pkt. 6.3).
-
Jeżeli poszkodowany jest nieprzytomny, należy podjąć działania ratownicze, sprawdzić puls, sprawdzić czy oddycha, udrożnić drogi oddechowe (unieść brodę opadającą na klatkę piersiową), następnie umieścić go w pozycji bezpiecznej. Po odzyskaniu przytomności poszkodowany powinien przyjąć pozycję siedzącą przez 30 min., tzw. proces adaptacji (zob. pkt. 6.3).
-
Gdy poszkodowany jest nieprzytomny, nie oddycha, rozpoczynamy resuscytację w pozycji horyzontalnej. W tej sytuacji nie ma już znaczenia, czy i jak długo wisiał w uprzęży. Ratujemy życie i to jest najważniejsze. Masaż serca wykonujemy aż do przybycia ratowników, lub do naszego wyczerpania fizycznego.
8. Siedzę sobie, oglądam film i cierpną mi nogi. O co chodzi?
W badaniach nad szokiem wiszenia (suspension trauma) zaobserwowano bardzo ciekawe zjawisko. Mianowicie, „u ochotników pozostających nieruchomo na siodełku rowerowym w pozycji pochylenia o 55 st. bez uprzęży (…) od 5 do 27 min pojawiły się objawy suspension trauma”. Co to oznacza? Otóż tyle, że gdy znajdujemy się nieruchomo w pozycji pochylenia, np. oglądając film na netflixie, siedząc sobie wygodnie w fotelu, możemy zaobserwować typowe objawy szoku wiszenia.
Chociaż nie mamy tutaj klasycznego podwieszenia (wiszenia np. w uprzęży wspinaczkowej) to jednak sam bezruch, grawitacja ściągająca krew do nóg, oraz nacisk na naczynia krwionośne pośladków i częściowo ud mogą wygenerować objawy suspension trauma.
Podobne zjawisko możemy zaobserwować np. w kościele, na koncercie, albo wszędzie tam, gdzie długo stoimy w bezruchu. Gdy właśnie stoimy długo w bezruchu, w pozycji wyprostowanej, nasze mięśnie nie pracują prawidłowo, poza ogólną stabilizacją postawy, nie mamy zatem aktywnie działającej pompy mięśniowej, a grawitacja zaczyna mocno ściągać naszą krew do nóg. Pojawiają się wtedy lekkie objawy hipowolemii, które u osób z problemami zdrowotnymi, a także u osób starszych, doprowadzić mogą do omdlenia. Również osoby młode nie są pozbawione tego ryzyka.
9. Podsumowanie - szok wiszenia (suspension trauma)
-
Bierne, nieaktywne pozostawanie w pozycji zawieszenia w uprzęży przez dłuższy czas (8-10 minut) prowadzi do grawitacyjnego gromadzenia się krwi w dolnych częściach ciała. Prowadzi to do hipowolemii (obniżenia poziomu krwi, wzrostu niedotlenienia mózgu, pojawienia się subtelnych objawów postępującej zapaści organizmu).
-
Średnio od 5 do 10 minut biernego wiszenia pojawiają się wyraźne i niebezpieczne objawy takie jak: drętwienie nóg, uczucie słabości, zawroty głowy, niewyraźne widzenie, nudności, bladość skóry, pocenie się, odczuwanie duszności, nadciśnienie, utrata przytomności i śmierć.
-
Zaleganie krwi w dolnych partiach ciała prowadzi do przemian beztlenowych krwi i do zmiany pH w kierunku kwasowym. Powstają również obrzęki. Dodatkowo ograniczenie skuteczności pracy pompy mięśniowej pogarsza jeszcze i tak złą już sytuację.
-
Akcja ratunkowa przy użyciu technik linowych, gdy jesteśmy blisko osoby poszkodowanej, może trwać kilkanaście minut, a nierzadko, nawet dłużej. Dlatego działać należy natychmiast.
-
Przeprowadzenie sprawnej akcji ratunkowej technikami linowymi wymaga dużej sprawności fizycznej, oraz posiadania ugruntowanych umiejętności z zakresu ratownictwa i autoratownictwa.
-
Ratownikom górskim, ratownikom medycznym dotarcie do osoby poszkodowanej, w zależności od terenu, w którym doszło do wypadku, zająć może od 30 do 90 minut, a czasami nawet i dłużej. Dlatego pomoc koleżeńska, o ile działamy w zespole, nabiera olbrzymiego znaczenia.
-
Gdy osoba poszkodowana wisi bezwładnie powyżej 20 minut, nawet bez widocznych objawów, powinna być poddana obserwacji medycznej.
-
Brak pomocy, a także źle udzielona pomoc może skończyć się śmiercią.
-
Osoby raportujące objawy szoku wiszenia po uratowaniu powinny przyjąć pozycję siedzącą (patrz pkt. 6.3). Może wystąpić śmierć przez uratowanie.
-
Szok wiszenia może dotknąć wszystkich, bez wyjątku.
-
Czas działa na naszą niekorzyść.
10. Podziękowania
Niniejszy artykuł został zrecenzowany przez dr Marcina Karlikowskiego, specjalistę w dziedzinie ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Dr Marcin Karlikowski prowadzi specjalistyczną klinikę Orto-Med, w której poza ortopedią znajdziemy również specjalistów z zakresu: dermatologii i alergologii, laryngologii, psychiatrii, psychologii, chirurgii, chorób zakaźnych i hepatologii, fizjoterapii i dietetyki. Dostępna jest również pracownia USG.
Całym sercem polecam doktora Marcina Karlikowskiego i jego klinikę. W tym miejscu możecie również przeczytać opinie ludzi, którzy mieli okazję spotkać się z doktorem: Znany Lekarz Marcin Karlikowski.
W artykule, z racji faktu, że jako wspinacz i alpinista i instruktor nie posiadam specjalistycznej wiedzy medycznej, zastosowałem znaczne skróty opisujące problemy medyczne. Zjawiska biochemiczne, jakie zachodzą w naszym organizmie są bardziej złożone i nie było sposobu, żebym mógł je szczegółowo opisać i zdefiniować. Nie mniej, artykuł napisany został w oparciu o liczne źródła, w tym źródła medyczne i konsultacje z lekarzem, i wydaje mi się, że większych błędów merytorycznych tutaj nie znajdziecie. Jeżeli jednak jakieś błędy merytoryczne z obszaru medycyny ratunkowej występują, w tym miejscu chcę za nie przeprosić.
11. Literatura, którą warto przeczytać
- Przegląd Pożarniczy, artykuł, w którym znajdziecie odniesienia do kluczowych badań z zakresu suspension trauma.
- Kursy SOS, artykuł napisany przez ratownika medycznego, dla którego temat szoku wiszenia jest dobrze znany.
- Droga Ratownika, krótki artykuł również odsyłający do zewnętrznych źródeł.
- National Library of Medicine, artykuł w wersji angielskiej, dostępny w pełnym tekście, odsyłający również do innych źródeł.