Szkoła Górska ClimbeSzkoła Górska ClimbeSzkoła Górska ClimbeSzkoła Górska Climbe
  • Home
  • Kursy
    • Kurs Turystyki Zimowej
    • Kursy Via Ferrata
      • ABC Via Ferrat
      • Asekuracja i Autoratownictwo na Via Ferratach
      • Via Ferraty – Rax w Austrii
    • Ratownictwo Lawinowe
    • Szkolenia dla firm
    • Szkolenia i kursy indywidualne
  • Galeria
  • Sklep
  • Blog
  • O nas
  • Kontakt
0

0,00 zł

✕

Wspaniała gruzińska droga

  • Home
  • Blog
  • Literatura górska. Opowieści z gór
  • Wspaniała gruzińska droga
Uszba. Wilczyca Kaukazu. Ushba. Kaukaz Centralny. Kaukaz.
Uszba. Wilczyca Kaukazu
17 lipca 2023
Niech zatańczy Uszba moja narzeczona. Ushba. Kaukaz. Gruzja.
Niech zatańczy Uszba moja narzeczona
19 sierpnia 2023

Wspaniała gruzińska droga

4 sierpnia 2023
Wspaniała gruzińska droga. Gruzja. Kaukaz. Swanetia. Ushguli. Kaukaz.

 

ALEKSANDER KUZNIECOW  |  A W DOLE SWANECJA  |  FOTOGRAFIA GÓRSKA  |  FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA  |  FOTOGRAFIA WYPRAWOWA  |  GRUZJA  |  INGURI  |  KAUKAZ  |  KOLCHIDA  |  SAKARTVELOS  |  SWANECJA  |  SWANECJA GÓRNA  |  SWANETIA  |  SWANETIA GÓRNA  |  UPPER SWANETIA  |  WSPANIAŁA GRUZIŃSKA DROGA  

 
 
Żelazo hartuje się w ogniu, człowieka zaś w trudnościach.
 

1. Wspaniała gruzińska droga - Gruzja, Swanetia

Gdy samochód wreszcie się zatrzymał, nie byłem wstanie uwierzyć, że to możliwe.

– To niemożliwe! Absolutnie niemożliwe – gorączkowałem się, gdy pijany w sztok Swan, energicznie pakował nasze plecaki do pięcioosobowego łazika. Za kierownicą siedział mężczyzna o imieniu Szaliko (a może inaczej miał na imię) i uśmiechał się do nas wymownie. Obok niego, na miejscu pasażera spoczywała kobieta z małym dzieckiem. Policzyłem na palcach. Cztery osoby. Nie uda się! Nie uda się? Witajcie w Gruzji!

A teraz zagadka: Ile ruchów trzeba zrobić, żeby schować sześć schabów, kobietę i jedno dziecko do małego, gruzińskiego łazika? To proste. Dziesięć. Otworzyć drzwi, wsadzić dziecko, wsadzić kobietę, wsadzić mnie, wsadzić Maćka, wsadzić Damiana, wsadzić Tomka, wsadzić Szaliko, wsadzić kierowcę i zamknąć drzwi. Dołóżmy do tego jeszcze cztery razy po trzydzieści kilogramów martwej natury w plecakach jako balast i robi się ciekawie!

Siedzieliśmy w środku ściśnięci jak sardynki, przywaleni plecakami i unieruchomieni na amen, ale siedzieliśmy. A pijany Swan zajął miejsce za kierownicą! Próbowałem protestować, ale Szaliko dosiadając się do kobiety i dziecka, rozłożył tylko bezradnie ręce. I wtedy zrozumiałem. Szaliko był tylko pasażerem, który pełnił funkcję kierowcy, ale tylko przez krótką chwilę, bowiem być może godzinę wcześniej właściciel pojazdu wzniósł o kilka toastów za dużo i zawirował mu świat. Niestety, Szaliko był taką samą ofiarą jak my.

Wspaniała gruzińska droga. Gruzja. Kaukaz. Swanetia. Swanecja. Góry Swaneckie.

Wspaniała gruzińska droga. Gruzja. Kaukaz. Swanetia. Swanecja. Góry Swaneckie.
fot. Maciek Chmielecki, arch. Climbe

– I nie pozwól dawco życia, by ten człowiek stał się przyczyną śmierci lub kalectwa. – Z moich ust wylewał się ledwo słyszalny potok słów, który był jakimś dawno zasłyszanym cytatem, a może nie. Jego pochodzenie było dla mnie nieznane, jaki i sam fakt, że coś takiego cudem odnalazłem w odmętach mojej pamięci. Może nie tak dosłownie brzmiał ten tren, to żałosne zawodzenie, bowiem język literacki, którym posługuję się podczas opisywania moich przygód, pozwala mi swobodnie porządkować wydarzenia i lekko je dopieszczać metaforami, ale tak właśnie się czułem – drżałem. Pierwszy raz od przyjazdu do tego pięknego kraju czułem prawdziwy, paniczny, w pełni usprawiedliwiony strach.Wspaniała gruzińska droga!

Plastikowa obudowa nadkola po chamsku wrzynała mi się w bok, a wciśnięte w strefę bagażową plecaki, zbyt duże by pozostać w otwartym bagażniku łazika, prostacko tłukły mnie po głowie. – Pohamuj pokusę nadmiernej szybkości, zachowaj nas od nieszczęścia i wypadku, i spraw, aby piękno tego świata mogło mi towarzyszyć na wszystkich następnych drogach moich, Amen.

Stuk... puk... stuk, stuk, stuk... puk, puk, jeb... jeb... puk i stuk i znowu jeb... co rusz wpadaliśmy w wielkie dziury, chyba po sam dach. Gwałtowny przechył wciskał mnie w oparcie. Niwka wspinała się po niemalże pionowym stoku, by zaraz gwałtownie ruszyć w dół. Ryp... i puk, i stuk, i onomatopeiczne jeb! Każda kolejna głęboka dziura odrywała mnie od siedzenia i wbijała w sufit. – Ah... te kaukaskie drogi. Drogie jest życie... mój drogi... mój drogi, jakże się boję... W mojej głowie myśli szalały niczym potężne tornada, tymczasem na twarzy Damiana malowała się rozkosz.

– Jest pięknieeee! – Radośnie krzyczał Damian, na wpół nieprzytomnie, na wpół jakby nie zdając sobie sprawę z zagrożenia, na wpół jakby wycofany z tego świata.

A oczyska, patrzałki moje drogie, katował obraz za szybą. Unieruchomiony wielkim plecakiem spoczywającym na kolanach, siedziałem tuż przy oknie z widokiem na wertykalny bezkres Swanetii. Przepaściste wąwozy, głębokie parowy i niekończące się urwiska – prolog i epilog antycznego dramatu. I nie byłby to przypadek odosobniony. Takie wypadki, gdzie marszrutki wypełnione po brzegi ludzkim mięsem zwalają się do rwących rzek i przepaści, były na porządku dziennym.

Stary Swan, z którym dwa tygodnie wcześniej rozmawialiśmy jadąc do Dolnej Swanetii, pokazał nam miejsce, w którym zginął jego kuzyn. Trzydzieści metrów lotu i skały; potem rwąca woda. Ich ciała wypłukała rzeka Inguri. Nikt nie przeżył. Pozostał tylko złom. Poskręcany, karykaturalny, złowieszczy obraz potęgi i nieprzystępności pradawnej Kolchidy.

Co ciekawe, Swanowie po raz pierwszy zobaczyli koło w 1937 roku. Do tego czasu wszystkie ciężary przewożono w jukach lub na saniach. Trudno się dziwić, skoro Swanetia (ang. Svaneti) jest wybitnie górzystym rejonem i niezwykle trudno dostępnym. Czy na wozie można z łatwością jechać w góry po siano? Może i nie, ale spróbujcie ruszyć w takie miejsca mechanicznym powozem. 

Kto ma rodzinę na wsi, i chociaż raz jechał z dziadkiem na sianokosy, ten powinien znać odpowiedź. Baby z wozu, koniom lżej. Warto jeszcze zacytować ciekawą anegdotkę, którą przytacza Aleksander Kuzniecow w książce pt. A w dole Swanecja: Pojawienie się w Górnej Swanecji samochodu było wielkim wydarzeniem. Opowiadają, że pierwszemu samochodowi pewien starzec wyniósł wiązkę siana i był bardzo obrażony, kiedy auto przejechało po tym sianie i potoczyło się dalej.

Wspaniała gruzińska droga. Gruzja. Kaukaz. Swanetia. Swanecja. Góry Swaneckie.
Fot. Tomasz Mucha, arch. Climbe
Wspaniała gruzińska droga. Gruzja. Kaukaz. Swanetia. Swanecja. Góry Swaneckie.
fot. Maciek Chmielecki, arch. Climbe

 
 

Teraz jechaliśmy do Ushguli w Gruzji przypadkowo złapanym samochodem. Nie jak cywilizowani ludzie, wspaniałą gruzińską drogą z zachodu na wschód przez Mestię, ale od wschodu, bezdrożami, wąskimi, obsypującymi się ścieżkami, które przecinają przełęcz łączącą Góry Swaneckie z pasmem Kaukazu Centralnego.

– Zła to droga, zła droga, potrzebny przewodnik – powtarzał nam kilka dni wcześniej oficer policji, gdy powiedzieliśmy mu, że idziemy pieszo. – Zła, niebezpieczna i bardzo, bardzo daleko. Aleksander Kuzniecow kiedyś napisał: zła droga to ta, z której podróżny na pewno tak się zwali, że ciała jego nie będzie można znaleźć. Dobra droga – to ta, z której podróżny spadnie, ale trupa jego znajdą i pochowają. A wspaniała droga to taka, z której podróżnemu może nawet uda się nie spaść.

– Maciek, kurwa, nie zagaduj kierowcy, bo się odwraca i nie patrzy przed siebie – powiedziałem dławiąc w sobie okrzyk przerażenia. Jechaliśmy dobre 20 minut i kilkakrotnie cudem uniknęliśmy zwalenia się w przepaść.
– Wiesz, jak z nim rozmawiam to wolniej jedzie – zachichotał Maciek, i chyba miał rację. To był prawdziwy antyczny dramat wpisany we współczesność. Ten tragiczny konflikt polegał na tym, że istniały dwie przeciwstawne i równorzędne racje, pomiędzy którymi nie sposób było dokonać słusznego wyboru. Z jednej strony mieliśmy oczka jak szparki pijanego kierowcy i nadmierną prędkość, a z drugiej strony wolną jazdę i brak kontaktu szofera z rzeczywistością. A nad tym wszystkim dominowały siły niezależne: kręta droga, mnóstwo promili we krwi szofera, bezdenne przepaści, chodzące samopas bydło, które akurat zawsze dawało się ominąć tylko przy zewnętrznej krawędzi drogi i padający deszcz.

Każde możliwe posunięcie, każde decyzje, na które nie mieliśmy wpływu, zbliżały nas do katastrofy. Modliłem się. Długo, wytrwale i w przerażeniu. Litania za litanią, koronka za koronką, dziesiątka różańca za dziesiątką, wzywałem świętych i błogosławionych, prosiłem, błagałem. Nawet od czartów nie omieszkałem zwyzywać nic nie rozumiejącego kierowcę, ale wszystko to było bezcelowe. Oto krewka swanecka krew, furiatyczna, niepohamowana niczym licwri, nasycona alkoholem z czaczy, krążyła dziko w organizmie Swana. Śmiał się szaleńczo co rusz zerkając przez ramię na nasze twarze. Czy mój strach był autentyczny? Klnę się na wszystko co moje. Pragnąłem tylko bezpiecznie wysiąść z samochodu.

A gdy wreszcie jakimś cudem dotarliśmy na miejsce, gdy naszym oczom ukazały się swaneckie wieże, gdy byliśmy u celu podroży, żywi, cali, przypomniałem sobie następujące słowa z książki Aleksandra Kuzniecowa:

Przepaścista droga nad rwącą w głębi rzeką Inguri usiana jest kapliczkami, upamiętniającymi kolejne ofiary jazdy przełomem rzeki. W każdej stoi butelka z czaczą (gruzińską grappą). Niektórzy kierowcy czczą pamięć zmarłych wypijając mniej lub bardziej symboliczną porcję tego mocnego trunku (60–63% alkoholu). Myślę, że kolejne kapliczki to m.in. skutek wznoszonych toastów – swoiste perpetuum mobile.

– Wiesz, mimo wszystko to była wspaniała gruzińska droga – powiedział Maciek klepiąc mnie po ramieniu, gdy ja wciąż kurczowo ściskałem poświęcony krzyżyk.
– Bez wątpienia – odpowiedziałem drżąc jeszcze na całym ciele, nie wiem czy to z winy skrajnego stresu, czy też na skutek zmęczenia wywołanego ciężkim plecakiem, który ustawicznie napierał na mnie z luku bagażowego. - Nigdy więcej nie wsiądę do samochodu z pijanym kierowcą. 

Pijesz, nie jedź, jedziesz, nie pij. Ale czy w Gruzji jest to w ogóle możliwe? Sakartvelos Gaumardżos! Niech żyje Swanecja! Niech żyje Gruzja. Niech żyje turysta, który "wychowany grzecznie" na zachodnich standardach po raz pierwszy odwiedza Gruzję! Carpe Diem.

Piotr Picheta
Piotr Picheta
Instruktor Turystki Górskiej Zimowej. Instruktor Wspinaczki Skałkowej. Instruktor poruszania się po Via Ferratach. Trener. Szkoleniowiec. Fotograf. Wspinacz. Eksplorator. Uczestnik wypraw eksploracyjnych w góry wysokie.

Related posts

Niech zatańczy Uszba moja narzeczona. Ushba. Kaukaz. Gruzja.
19 sierpnia 2023

Niech zatańczy Uszba moja narzeczona


Read more
Uszba. Wilczyca Kaukazu. Ushba. Kaukaz Centralny. Kaukaz.
17 lipca 2023

Uszba. Wilczyca Kaukazu


Read more
Ferrata bloc. Trzecia ręka na via ferratach. Hamulec bezpieczeństwa na via ferratach
3 maja 2023

Ferrata Bloc. Trzecia ręka na via ferratach


Read more

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Film. Film górski
  • Fotografia. Fotografia górska
  • Kursy i szkolenia. Relacje
  • Literatura górska. Opowieści z gór
  • Turystyka ferratowa
  • Turystyka górska. ABC bezpieczeństwa
  • Wspinaczka. Wspinaczka skałkowa
  • Wszystkie artykuły

Bolesława Chrobrego 20/7
32-020 Wieliczka
Poland

Kontakt: +48 603 575 353
Mail: szkola@climbe.pl


Szkolimy w Tatrach na terenie Polski i Słowacji.
W skałach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Na Via Ferratach na terenie Austrii, Czech, Polski i Słowacji.


REGULAMIN | POLITYKA PRYWATNOŚCI | SPOSOBY PŁATNOŚCI | BEZPIECZNE ZAKUPY

Kanały płatności udostępnionie Szkole Górskiej Climbe przez system szybkich płatności Dotpay

© 2022 Szkoła Górska Climbe | All Rights Reserved | Wszelkie Prawa Zastrzeżone
0

0,00 zł

✕

Logowanie

Nie pamiętasz hasła?

✕

Koszyk

Przejdź do płatności Zobacz koszyk