
Miejsce absolutnego oddalenia. Pik Kosmos 2014
10 grudnia 2024
GÓRY - WOLNOŚĆ I PRZYGODA | KOMENDY WSPINACZKOWE | PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ SERIO | STANOWISKO | STANOWISKO ASEKURACYJNE | WSPINACZKA SKALNA
Zbudować stanowisko asekuracyjne, wbrew pozorom, nie jest łatwo. Do tego potrzeba wielu sił, wiedzy i umiejętności, a nade wszystko, rozsądku, by umiejętnie wspiąć się nad ignorancję. Niestety, większość wspinaczy to zwyczajni ignoranci, gdyż ignorują fundamentalne prawdy, które mówią, że to, co pływa, kiedyś utonie, a to, co się wspina, musi wreszcie upaść!
Ziemia i niebo przeminą, a słowa moje nie przeminą. Słowa, słowa, słowa, bo słowa nie tylko nazywają osoby, rzeczy, czynności, ale także uzewnętrzniają nasz stosunek emocjonalny. I tak to już jest, że słowa potrafią być bardzo pokrętne. W naszym wspaniałym języku bardzo często stosujemy znaczenia przenośne. Nierzadko, nawet nie zdając sobie sprawy z tego faktu. A to mówimy o gorących sercach, lodowatym spojrzeniu, czy też wężu w kieszeni. Weźmy chociażby pod uwagę frazę asekuracja z buta. W mądrej książce pt. Góry – wolność i przygoda występuje coś takiego jak asekuracja poprzez but. Nie mniej, nie więcej, odbywa się to przy użyciu buta, i śruby lodowej – opcjonalnie, wbitego haka lub czekana. Na płaskich lub łagodnie nachylonych stokach, po osadzeniu śruby, haka lub czekana, oplatamy buta liną według następującej instrukcji: przełóż blokujący koniec liny ponad śródstopiem i wokół kostki do ręki blokującej.
Proste, prawda? (ciekawskich odsyłam do tej fascynującej lektury). Niby proste, ale przecież asekurować z buta można też w inny sposób. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Po meczu piłkarskim spotykają się dwie przeciwne grupy kibiców, pałające do siebie sympatią aż na zabój. Jedna grupa posiada sześciu i jeszcze dziesięciu aktywnych członków, a druga zaledwie pięciu. Co robi ta druga? Rzecz jasna, asekuruje się pośpiesznie z buta za winkiel, gdzie oczekuje na nich trzydziestu kolegów z maczetami, radośnie obwieszczając szczęśliwy numerek. Prawda, że to nie jest wcale takie proste? No bo jak pojąć dosłowność przekazu, gdy mamy do czynienia z taką pokrętną wieloznacznością?
Wracając jednak do meritum: do skutecznej asekuracji potrzebne są trzy elementy: wprawny asekurujący, stanowisko, które może utrzymać siłę odpadnięcia oraz metoda zatrzymania obciążonej liny. I tu mogą pojawić się poważne kłopoty, ale o tym za chwilę.
Wprawny asekurujący to „czynnik” bezpiecznego wspinania chyba najważniejszy. Bo ważne jest, by reagował on na komendy asekurowanego szybko i sprawnie. Ale jak uczy nas życie, czasami asekurujący jest tym najsłabszym ogniwem – bo pali papierosa, rozgląda się za dzierlatkami, lub – o zgrozo! – oburęcznie zabija komary w dolinie Brzoskwinki. Wprawny asekurujący może być również wprawny w niewybrednych komentarzach, a niewprawny w samej wspinaczce, chociaż pozornie może sprawiać wrażenie akuratnego.
Zwróćmy chociażby uwagę na te znamienne zdania nacechowane chyba żartem: za trudno, pierd… nie idę, ściana jest mokra, lina za ciężka, zostawiłem w domu ziemniaki na gazie, muszę lecieć, na razie. Trudno polemizować z tak wyraźnie przyjętym stanowiskiem, a gdy usłyszymy jeszcze z dołu wyraźne, acz nacechowane niepokojem zapytanie - dobrze stoisz? - nasz komfort psychiczny może stanowczo ulec osłabieniu. No bo jak ufać, gdy zaufanie zdobywa się latami, a jedno niefortunne pytanie, stwierdzenie lub czyn mogą wzbudzić nasze nieufne podejrzenia? Ta rysa na zaufaniu nie daje się łatwo zamaskować.
A zbudować stanowisko, w tym stanowisko asekuracyjne, wbrew pozorom, nie jest łatwo. Do tego potrzeba wielu sił, wiedzy i umiejętności, a nade wszystko, rozsądku, by umiejętnie wspiąć się ponad ignorancję. Niestety, większość wspinaczy to zwyczajni ignoranci, ponieważ ignorują fundamentalne prawdy, które mówią, że co pływa, kiedyś utonie, a co się wspina, musi wreszcie upaść!
Szczęśliwie, dla zachowania równowagi w przyrodzie, jest grupa kanapowych wspinaczy, która skutecznie zdeprecjonuje tych, co czekany wbijają w skałę, i tych, co za cudze pieniądze, bezczelnie, ulegają wypadkom w górach. Po co się pchał, desperat, w te góry? No właśnie, po co, przecież o wiele prościej jest hodować brzuch, niż być pokarmem dla much. I słusznie, bo dobry gospodarz trzyma konia pod dachem.
W świetle tych wszystkich mętnych słów, należy zatem uznać zasadność innego twierdzenia: metoda zatrzymania obciążonej liny to podstawa bezpiecznego wspinania. Aby jednak do tego doszło, nie rzadko, konieczna jest właściwa komunikacja. Musi ona, w sposób jasny, uzewnętrzniać nasz stosunek emocjonalny i nagłą potrzebę. Zatem, słowa kur… blok, to właśnie taka klarowna potrzeba, niosąca przekaz o rany, wybierz cały luz i trzymaj mnie.
Po to wymyślono komendy wspinaczkowe, by za pomocą jednego słowa przekazać szereg zdań. Poprzedzanie komend różnej maści wyjaśnieniami utrudnia zrozumienie, i co ważne, nie spełnia swojej roli. Bo komend używa się pojedynczo i mają być tak dobrane, żeby tworzyły wyraźny system komunikowania. Niestety, nawet komendy wspinaczkowe nie są wstanie ustrzec nas przed wieloznacznością! I tu pojawia się pole na kolejne rozważania, a więc na rozważania o komendach, ale o tym chyba będzie w innej części pół żartem, pół serio.
W mądrej książce pt. Góry – wolność i przygoda, w rubryce z komendami pojawia się taka mała, subtelna adnotacja, otwierająca możliwości nadinterpretacji. Otóż: początkujący powinni używać bloku oszczędnie, aby nie uzależniać się od liny. No właśnie. Nie można uzależnić się od bloku, bo zwyczajnie psycha siada. Lepiej, jak mówi stare porzekadło wspinaczkowe, jeb...ć, jeb...ć, nic się nie bać. No, chyba, że wprawny asekurujący, obdarzony ułańską fantazją, wyraźnie nadinterpretuje...





